Internetowe kampanie wyborcze
Narzędzi do prowadzenia kampanii on-line nie jest tak naprawdę dużo. Oczywiście są portale społecznościowe, komunikatory, serwisy do publikacji zdjęć, fora, można tworzyć i publikować filmiki, prowadzić bloga, a także własną stronę internetową. Ale nie w ilości narzędzi drzemie tajemnica skuteczności, a w pomysłach na ich wykorzystanie. To jest najważniejsze. Nawet najlepszy skalpel w rękach słabego chirurga nie uratuje pacjenta. Zawsze należy o tym pamiętać. – Michał Lange w rozmowie z MP.
MP: Jak wygląda kwestia wykorzystywania mediów elektronicznych w polskich kampaniach wyborczych?
Michał Lange: Media elektroniczne, czy media cyfrowe to hasło bardzo pojemne. Domyślam się jednak, że mówimy przede wszystkim o wykorzystaniu Internetu. Pod tym względem nasi politycy zaczynają powoli odkrywać jego znaczenie i skuteczność. Powoli, ponieważ oceniam, że ten proces przebiega naprawdę wolno. Zbyt wolno. Pamiętajmy także o tym, że czym innym jest poznanie, a czym innym umiejętność skutecznego wykorzystania nowych narzędzi komunikacji. Coraz większa ilość polityków poznaje Internet, ale już ilość tych, którzy potrafią go skutecznie wykorzystać, zwiększa się znacznie wolniej.
Jakie narzędzia ma dzisiaj do dyspozycji kandydat lub ugrupowanie polityczne, które zamierza prowadzić kampanię wyborczą on-line?
Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że bardzo ciężko jest dziś prowadzić tylko kampanię on-line i odnieść wyborczy sukces. Moim zdaniem Internet to wciąż jedynie dodatek, ważny, ale tylko dodatek do tradycyjnie prowadzonej kampanii wyborczej. Narzędzi do prowadzenia kampanii on-line nie jest tak naprawdę dużo. Oczywiście są portale społecznościowe, komunikatory, serwisy do publikacji zdjęć, fora, można tworzyć i publikować filmiki, prowadzić bloga, a także własną stronę internetową. Ale nie w ilości narzędzi drzemie tajemnica skuteczności, a w pomysłach na ich wykorzystanie. To jest najważniejsze. Nawet najlepszy skalpel w rękach słabego chirurga nie uratuje pacjenta. Zawsze należy o tym pamiętać.
Czy uważa Pan, iż dzisiaj nie da się prowadzić kampanii wyborczej bez korzystania z mediów elektronicznych?
Wcale tak nie uważam. Osobiście znam polityków, którzy dobrze radzą sobie bez mediów elektronicznych. Więcej, uważam, że w Polsce jeszcze przez wiele lat to właśnie tradycyjne formy prowadzenia kampanii wyborczej będą kluczowe – bezpośrednie spotkania z wyborcami, billboardy, spoty telewizyjne. Nie przeceniajmy Internetu. Jeszcze nie teraz.
Jakie korzyści może odnieść kandydat korzystający w kampanii wyborczej z mediów elektronicznych?
Sprawnie poruszając się w Internecie, kandydat pokazuje, że jest nowoczesny, światły, otwarty na nowości. A to już sporo. Oczywiście jest także szereg korzyści praktycznych – łatwość w kontakcie z wyborcami, możliwość umówienia się na spotkanie itp. Ciekawostką jest jednak to, że pomimo możliwości jakie dziś każdemu daje Internet, w Polsce wciąż najpopularniejszym narzędziem do komunikacji jest telefon… już komórkowy, ale wciąż telefon.
Co doradzał by Pan politykom planującym prowadzenie kampanii wyborczej on-line?
Muszą sobie przede wszystkim odpowiedzieć na pytanie, czy są w stanie taką kampanię prowadzić. Czy znają ten obszar na tyle dobrze, żeby móc go skutecznie wykorzystać. Internauci to grupa niezwykle bystrych, inteligentnych i mądrych ludzi, którzy są jednocześnie bardzo wymagający, bywają także złośliwi. Błyskawicznie odkryją fałsz, bezwzględnie wytkną błąd, czy wpadkę i ośmieszą jej autora. A to, dla polityka, może być bardzo przykre i przynieść sporo strat.
Czy uważa Pan, iż stosownie do maksymy „kampania zaczyna się dzień po wyborach” politycy powinni prowadzić kampanię w mediach elektronicznych w sposób permanentny? Czym powinna się charakteryzować taka kampania?
Tak, to hasło jest obecne, ale tylko w podręcznikach marketingu i to tych słabszych. Ma się ono nijak do naszej politycznej rzeczywistości. Najważniejszy jest czas faktycznej kampanii wyborczej, bo wyborcy, czyli my wszyscy, mamy po prostu kiepską pamięć. Są politycy, którzy tę zasadę, tuż po wyborach próbują wprowadzać w życie. Najczęściej bez sukcesów. Teoretycznie wymagałoby to ogromnego nakładu pracy, niewspółmiernej do zakładanych korzyści. Większość, po krótkim czasie z tego rezygnuje.
Czy w kwestii wykorzystywania mediów elektronicznych, doradzał by Pan korzystanie z usług konsultantów w zakresie kampanii marketingowych, czy wystarczające będzie „sięgnięcie” po odpowiednich członków partii?
Zawsze uważam, że dobrze jest korzystać z pomocy specjalistów i ekspertów, bo po prostu są ekspertami – mają doświadczenie i sporą wiedzę. Jeśli członkowie danej partii są specjalistami w danej dziedzinie, to oczywiście warto z ich wiedzy korzystać, jednak po pierwsze takich przypadków jest niewiele, po drugie, spojrzenie człowieka z zewnątrz na pewne zjawiska bywa dużą wartością. Sugeruję zatem – szybki przegląd kadr, w przypadku braku specjalistów, warto rozejrzeć się z doradcami z zewnątrz. I nie myślę tu tylko o specjalistach od mediów elektronicznych, ale od także o strategach, specjalistach od prasy, telewizji, retoryki, czy erystyki. To są te obszary, w których politycy zawsze wypadają najsłabiej.
Czy według Pana znaczenie mediów elektronicznych w kampaniach wyborczych w Polsce będzie rosło w przyszłości?
Znaczenie będzie oczywiście rosło, ale jak powiadam, w Polsce będzie się to odbywało bardzo powoli.
Michał Lange – komentator, ekspert od mediów i komunikacji medialnej. Obecnie aktywnie wspiera lokalne, trójmiejskie media. Jest twórcą różnorodnych przedsięwzięć z dziedziny PR. Zajmuje się strategiami medialnymi, budowaniem i podtrzymywaniem wizerunku firm i instytucji, a także skuteczną współpracą z mediami. Specjalizuje się w marketingu politycznym. Jest autorem licznych strategii z tej dziedziny. Publicysta Gazety Bałtyckiej.
Portal Marketing Polityczny, Piotr Gołębiowski, 11.05.2013 r.
http://www.marketingpolityczny.org/internetowe-kampanie-wyborcze/#.UY56EUpZixU