Marketing polityczny profesjonalizuje się
Przestrzeń marketingu politycznego w Polsce staje się coraz bardziej profesjonalna, bardzo szybko wypierając większość indywidualnych inicjatyw marketingowych, które do tej pory w istotny sposób ubarwiały każdą kampanię wyborczą.
Kampania wyborcza to dla niektórych coś w rodzaju otwartego konkursu z nagrodami. Konkursu, w którym każdy może wziąć udział. Zapominają jednak o tym, albo po prostu nie wiedzą, że polityka to przede wszystkim spore środki finansowe zasilające całe sztaby ludzi (często profesjonalistów), którzy odpowiadają za poszczególne segmenty działań marketingowych.
Wciąż jednak w każdej kampanii wyborczej pojawia się coś, co można nazwać „politycznym folklorem”, czyli szczególny rodzaj działań promocyjnych prowadzony na tzw. „własną rękę” przez kandydatów, którzy komponują własne piosenki, nagrywają własne filmiki (często telefonami komórkowymi), układają a następnie publicznie deklamują wiersze, sami konstruują ulotki, plakaty itp.
Okazuje się, że w skali całego kraju jest to wciąż całkiem spory odsetek przypadków. Statystyki pokazują jednak, że praktycznie nie zdarzają się sytuacje, w których tacy „folklorystyczni” kandydaci odnoszą wyborczy sukces.
Mam dla nich kolejną złą wiadomość. Otóż przestrzeń marketingu politycznego, która coraz bardziej się profesjonalizuje, dość szybko wypiera amatorski marketing, dla którego już teraz jest bardzo mało miejsca, a wkrótce tego miejsca nie będzie wcale.
I przestanie mieć sens startowanie w wyborach (niezależnie od ich szczebla) bez zaplecza w postaci ekspertów profesjonalnie zajmujących się marketingiem politycznym.
Być może ze szkodą dla demokracji…